Ślimaki z reguły nie mają dobrej opinii wśród ludzi. Zwłaszcza te nagie. Podłużne, oślizgłe, aż na samą myśl o nich, wielu ludziom robi się nie dobrze. A pomrowy to już w ogóle. Nie dość, że ich wygląd – delikatnie mówiąc – jest nieatrakcyjny, to jeszcze potrafią wyrządzać niemałe szkody w ogródkach czy na działkach. We znaki szczególnie mocno dają się pomrowy wielkie (Limax maximum) i pomrowiki plamiste (Deroceras reticulatum). Ciężko więc uwierzyć, by w tym gronie znalazł się gatunek, który zamiast szkodzić, przynosił by jakiś porządek. A jednak. Nasz bohater, czyli pomrów czarniawy, wbrew pozorom, może przynosić wiele korzyści. Ludziom nie jest jednak łatwo je dostrzec. Znacznie bardziej niż im, ślimak ten przysługuje się bowiem przyrodzie a to niewątpliwie zasługuje na docenienie.
Letnie wieczory są wypełnione najróżniejszymi dźwiękami.
Ostatnio zacząłem robić porządki w moich starych zeszytach i segregatorach, do których wklejałem i opisywałem wszystko, co było związane ze zwierzętami i przyrodą. Natknąłem się na "ciekawe" ogłoszenie.
Muszę się wam przyznać, że rzadkie owady, nigdy nie były moim konikiem. Bardzo sporadycznie zdarzało mi się je spotykać, ale na szczęście w tym roku, ulega to znaczącej zmianie. Podczas mojego poniedziałkowego pobytu w „Lesie Warmińskim” spotkałem nie tylko Temnostoma vespiforme, lecz także innego, jeszcze rzadszego owada. Oba z nich, choć należą do innych rzędów, mają ze sobą coś wspólnego: związek ze starymi, naturalnymi (a w każdym razie zbliżonymi do naturalnego stanu) drzewostanami, w których można znaleźć spróchniałe pnie. Tam bowiem rozwijają się larwy obu z nich ( przy czym rozwój larw omawianego chrząszcza trwa dwa lata). Nasz dzisiejszy bohater, jest jednak znacznie bardziej wybredny. Upodobał sobie głównie dęby, choć są źródła, wg których, do jego menu zaliczają się także buki, olchy i graby.
W wodzie czają się najróżniejsze stworzenia, których wygląd i styl życia, potrafią zrobić wrażenie na nie jednym z nas. Osobiście miałem okazje spotkać wiele takich organizmów, od drobnych skorupiaków, po owady, kończąc zaś na rybach czy płazach. Ostatnio jednak, trafiło mi się coś zupełnie innego. To spotkanie sprawiło, że mogę podzielić się z wami nie tylko emocjom, które podczas niego mi towarzyszyła, ale przede wszystkim niesamowitym życiem, które prowadzi bohater tego artykułu. Dobra, tyle wstępu wystarczy, czas przejść do tego, co najważniejsze, czyli do konkretów :D
... czyli słów kilka o fascynacji sprzed lat ;)
Wędkuje odkąd pamiętam. Jako mały brzdąc spędzałem każdą wolną chwilę, z wędką w ręku. Początkowo pod bacznym okiem rodziców, a później sam jeździłem rowerem czy "komarkiem" nad moje ulubione jezioro. Nierzadko podkradałem tacie lornetkę i na "bezrybiu" obserwowałem roztaczające się wokół mnie piękno. Co roku para krzyżówek (może ta sama? ;) ) oraz łabedzi niemych, wyprowadzała tam lęgi. Podpływały całą rodziną dośc blisko mnie, nie zważając na moją obecnośc - pewnie domyślały się, że mam pokojowe zamiary ;) Nierzadko przepłynął też bóbr. Ten z kolei jak mnie zobaczył, zawsze żegnał się potężnym pluskiem. Czas spędzony nad wodą umilały także wokalne popisy trzcinniczków i innych szuwarowych wokalistów.
Przypomniałem sobie, przeglądając wortal, że zrobiłem kiedyś dwa zdjęcia, którymi zachwycali się moi wszyscy koledzy, początkujący miłośnicy ptaków. To było ponad 20 lat temu...
Napisz swój atrtykuł, dodaj zdjęcia i opublikuj na naszej stronie. Zachęcamy Cię do współtworzenia z nami wortalu polskaprzyroda.pl
Dodaj swój artykuł